Rozdział 4
Od tej feralnej środy minęły już
ponad trzy tygodnie. Gdy sobie przypominam to wszystko, to wybucham
niepohamowanym śmiechem. Zaczynam się nawet zastanawiać, czy te wydarzenia
naprawdę miały miejsce. No bo ludzie! Kto normalny przesuwa rzeczy za pomocą
samych myśli, albo komu zwykłemu wysuwają się długie paznokcie, zdolne zadawać
potworny ból?! Takie rzeczy przecież nie
istnieją.
W takim wypadku, dlaczego
sklep zoologiczny jest nieczynny? Podobno robią remont… Ale szyby to się chyba
same nie powybijały, co? Wyczułyście ten sarkazm? Dobra. Przyjmijmy, ze
faktycznie coś w sklepie zmieniają. Jest to jakieś wytłumaczenie. A czy
znajdujecie go do faktu, iż w moim telefonie są o dwa kontakty więcej?
Podpisane Kuba oraz Robert. Są to dowody świadczące o tym, że jednak sobie tego
nie wymyśliłam…
Kolejny raz rozmyślałam
nad tym w drodze do mojej przyjaciółki, Klaudii. Rozważałam wszystkie za i
przeciw. Cóż… Do żadnych nowych wniosków nie doszłam. Za to byłam już pod jej
domem. Ładny, jednorodzinny budynek w białym kolorze, okryty ceglano - brązowym
dachem. Skromny i jednocześnie elegancki. Wkroczyłam na posesję i zadzwoniłam
dzwonkiem.
Po chwili drzwi otworzyła mi wysoka, szczupła
szatynka. Moja prywatna „chodząca encyklopedia”. Gdy nie potrafię się z czymś
uporać, ona zawsze jest przy mnie blisko. Służy radą i pomocą. Jeszcze do
niedawna nosiła okulary, lecz teraz zmieniła je na szkła kontaktowe. Od razu
się uśmiechnęłam, co odwzajemniła.
-Wchodź- zaprosiła mnie gestem do środka.
- Kupiłam tym razem jakieś żelki i oczywiście obowiązkowy popcorn.
- Świetnie. Chodź na górę do mojego pokoju- powiedziała.
W tej samej chwili rozpoczął się zabójczy
wyścig po schodach. Równocześnie wpadłyśmy roześmiany do jej prywatnych
czterech ścian, przy okazji wywracając się.
-Złaź ze mnie!- zaczęłam się na nią drzeć, bo to oczywiście JA musiałam
wylądować pod nią.
- Ale mi tak wygodnie!- zaprotestowała Klaudia.
Nie zważając na jej słowa zrzuciłam z
siebie tę narośl.
-Ała!- jęknęła z wyrzutem.
- No co? Ciężka jesteś!- wystawiłam do niej język i zaczęłam się śmiać.
Odwzajemniła mi się tym samym.
-Dobra, już dobra- trochę uspokojone zaczęłyśmy rozmyślać nad
zasadniczym pytaniem: „Co dziś robimy?”. W międzyczasie rozglądałam się po jej
pokoju.
Ściany
były koloru niebieskiego. Na ścianie naprzeciwko drzwi stała meblościanka, a
pod kątem prostym do niej ustawione było łóżko. Po prawej stronie znajdowało
się okno wychodzące na tył podwórka. Pokój urządzony był miło i przytulnie.
Zawsze mi się tu podobało. Zazwyczaj panował porządek, a właścicielka nie miała
problemu ze znalezieniem potrzebnych w danym momencie rzeczy.
- Hmmm… Może zdjęci kamerką?- zaproponowała.
-Okej!- zgodziłam się z entuzjazmem. Za każdym razem przy takich
zajęciach wygłupiałyśmy się, jak chore psychicznie.
Klaudia
Włączyła kamerkę i zaczęła się zabawa! Nasze głupie miny i pozy były śmiechu
warte. Dosłownie! Przy tym oczywiście systematycznie znikały żelki i tak jakoś
dziwnym trafem doniczce „samej” się
spadło z parapetu. W dodatku muszę podkreślić, że nie mam pojęcia jakim cudem
cała pościel mojej przyjaciółki wylądowała w kuchni na stole, robiąc za obrus.
A wspominałam już, że obie byłyśmy od stóp do głów wymalowane kredkami do
ciała, w różne, dziwne, finezyjne wzory? Nie? To teraz o tym wspominam. No ja
nie mam bladego pojęcia, jak do tego wszystkiego doszło! Uwierzcie! Przecież to
ani ja, ani Klaudia! Z tego całego śmiechu bolały nas brzuchy.
Po
kilku godzinach wyczerpane padłyśmy na kanapę przed telewizorem w salonie.
- Boże! Ale jestem zmęczona!
- Ja też!- Klaudia wykrzywiła buzię w grymasie.- Nie mam już na nic
siły.
- Ehhh…- westchnęłyśmy jednocześnie.
- Dobra, ale podaj pilota- poprosiłam.
- Nie chce mi się, ty się rusz.
-Nie, ty się rusz.
- Droga koleżanko. Jako, iż mam na uwadze twe dobro oraz pragnę abyś
zachowała tę jakże idealną oraz perfekcyjną sylwetkę przy okazji ucząc się
samodzielności nie mogę podać ci tego jakże zacnego pilota- dzięki tej przemowie
Klaudii na moment zamilkłam.
- . . .
- Poza tym… Ty masz bliżej!- dopowiedziała na koniec.
- Wcale, że nie!
- Kaśka… - powiedział ostrzegawczo.
- Tak?
- Ten pilot leży tuż koło twojego uda.
- Serio? – spojrzałam się w to miejsce. – A no faktycznie!-
wyszczerzyłam się. – Ale i tak masz bliżej- wystawiłam jej język, widząc jak
robi klasycznego face palma.
- Daj już tego pilota.
Tak oto załamałam moją przyjaciółkę moim
ilorazem inteligencji. To trzeba umieć! Podałam jej w końcu to magiczne
urządzenie. Po kilkukrotnym przełączaniu kanałów trafiła na AnimalPlanet.
- O, patrz! Jesteś w TV!- wykrzyknęła udając podekscytowanie i wskazując
na małpy znajdujące się na ekranie.
- HA, HA, HA. Bardzo śmieszne- powiedziałam zabierając jej z ręki pilota
i włączając jakich kanał muzyczny.
Zajęłyśmy
się rozmową oraz pałaszowaniem już drugiej paczki naszych ulubionych smakołyków-żelek.
Wszystko odbywało się w wesołej, zwykłej dla nas atmosferze. Nic nie skazywało
na zmianę i wydarzenia jakie za moment miały się rozegrać. Po prostu zwykły
dzień nastolatek.
Czy aby na pewno?
___________________________________________________________________________________
Witam Was znowu!! Powróciłam z kolejnym rozdziałem po.... Hmm... Pół roku? Prawda jest niestety taka, że rozdział był napisany już w listopadzie, aż wstyd się przyznać ....
Mam jedynie nadzieję, że o mnie nie zapomniałyście i mnie nie znienawidziłyście ;)
Mam jedynie nadzieję, że o mnie nie zapomniałyście i mnie nie znienawidziłyście ;)
Teraz mam do was jedno ważne dla mnie pytanie: w jakiej narracji mam pisać? Ten rozdział pisany jest w pierwszoosobowej, a poprzednie w trzecioosobowej. Proszę pomóżcie w tym :)
Liczę na szczerą krytykę i mocnego kopa do dalszego działania.
Liczę na szczerą krytykę i mocnego kopa do dalszego działania.
Pozdrawiam, Invisible ;*